Jakie lutowe recenzje książek przygotowałam dla Was w tym miesiącu? Lutowa półka z książkami już na Was czeka, a wśród nich kryminały, biografia, książki wydawnictw niszowych…
Luty to krótki miesiąc. Ale że jest za zimno, aby wychodzić na rower, w Warszawie ciągle padało i było po prostu paskudnie, książki same wpadały mi do ręki… Zaangażowałam się w dwa wyzwania: jedno to #KameralneCzytanie, o którym już wspominałam (w tym miesiącu przeczytałam dwie książki niszowych wydawnictw), a drugie to #ZaczytanyRok z Panią Espresso. W lutym trzeba było czytać książki z subtelnymi kolorami na okładce.
Zatem jakie pozycje zawiera moja lutowa półka z książkami? Łapcie podsumowanie.
- “Skąd ja panią znam.” Dorota Kolak w rozmowie z Katarzyną Ostrowską
- “Chcę twojego życia”, Amber Garza
- “Wróć przed zmrokiem”, Sager Riley
- “Apartament”, Izabela Janiszewska
- “Magiczna chwila”, Kristin Hannah
- “Wotum”, Maciej Siembieda
- “Dzienniki raka”, Audre Lorde
- “Cieszę się, że moja mama umarła”, Jennette McCurdy
- “Poradnik prawdziwej damy. Dobre maniery a morderstwo”, Dianne Freeman
- “Poszukiwany ukochany”, Beth O’Leary
- “Mona”, Bianca Bellova
„Skąd ja panią znam”, Dorota Kolak w rozmowie z Katarzyną Ostrowską
Dorota Kolak – wspaniała aktorka, nauczyciel akademicki, żona, matka, silna kobieta. Ileż ja sobie wynotowałam cytatów z tej książki! Uwielbiam ją. A dlaczego? Pani Dorota Kolak zagrała mamę Mateusza w filmie „Chce się żyć”, a w rolę małego Mateuszka wcielił się mój synek Kamil. To jedna z moich ulubionych polskich aktorek.
Z opisu wydawcy:
Ciekawa, niebanalna, ale i zwyczajna – rozmowa z Dorotą Kolak, wyjątkową aktorką, ale przede wszystkim niezwykłą kobietą. O strachu przed czerwonym dywanem, o niewymawialnym „r”, o bzowej babuleńce i panu Andersenie, o tym, że nie warto bać się Virginii Woolf…, o nalewkach męża i domu wśród sosen. A przede wszystkim o aktorstwie i rolach nie tylko tych na scenie, ale też w życiu. O byciu żoną, matką i babcią, o kąpielach w jeziorze i odnawianiu mebli.

Moje refleksje:
Dorota Kolak odkrywa przed nami wiele tajemnic i swoich ról. Poznajemy ją jako żonę, matkę, babcię, aktorkę i nauczycielkę akademicką. Taką, która nie podążą za nowinkami i modami. Taką, która stroni od mediów społecznościowych, a mimo to jest rozpoznawalna i lubiana. Dorota Kolak to dziewczyna z Krakowa, z dobrego domu, którą nie raz mieliśmy okazję oglądać w trudnych rolach kobiet zdegenerowanych i wyrzuconych poza nawias. Jak sama mówi, jest w niej dużo elastyczności, a poza tym lubi brać pod uwagę ekstremalne tematy.
Z tej książki dowiecie się, dlaczego Dorota Kolak nie ma prawa jazdy. Jak przykłada się do roli w teatrze i filmie. Czy wierzy w narodowość, czy raczej we wspólnotę klatki schodowej. A także, co powiedziała o roli małego Mateusza, zagranej przez mojego syna.
Bardzo ją Wam polecam. Zanotowałam sobie mnóstwo porad życiowych, które zostaną ze mną na długo.
„Chcę twojego życia”, Amber Garza
Z opisu wydawcy:
Małe amerykańskie miasteczko. Kelly Medina czuje się bardzo samotna: jej ukochany syn Aaron wyjechał na studia, mąż pracuje w innym mieście, a jedyna przyjaciółka jest mocno zaangażowana w życie swoich dzieci i coraz rzadziej spędzają razem wieczory. Dodatkowo Kelly boryka się z problemami psychicznymi. Kiedy przypadkiem dowiaduje się, że w mieście mieszka inna Kelly Medina, która ma kilkumiesięcznego syna Sullivana, nie może przestać o niej myśleć.
Moje refleksje:
Kelly jest samotna, zagubiona i niestabilna emocjonalnie. Na początku przypuszczałam, że wymyśliła nie tylko męża, ale i syna. No i wymyśliła tę drugą Kelly, przyjaciółkę… Zwłaszcza, że nikt jej nie widział, nikt jej nie spotykał i wszyscy dookoła też cały czas insynuowali, że Kelly wszystko to sobie wymyśliła „jak kiedyś”.

W połowie książki byłam pewna, że odkryłam wszystkie sekrety i znam zakończenie. Byłam dumna z siebie – wspaniałego detektywa. Ha! Nic bardziej mylnego. Bo nagle autorka dokonała takiego zwrotu akcji, że wszystkie moje przypuszczenia mogłam wyrzucić do kosza. Do samego końca książka trzymała mnie w napięciu, a zakończenia w ogóle się nie spodziewałam.
Najbardziej irytujące były bohaterki – ta starsza i ta młodsza. Współczułam im bardzo, ale nie zmieniło to faktu, że wywoływały we mnie zniecierpliwienie.
Jeśli poszukujecie thrillera, który będzie Was trzymać w napięciu, bez wahania sięgnijcie po książkę Amber Garza.
„Wróć przed zmrokiem”, Sager Riley
Wierzycie w duchy? Nawiedzone domy? Jedynym nawiedzonym domem, o którym kiedyś czytałam, był dom Janeczki i Pawełka, z książki Joanny Chmielewskiej. 😁
Ale zachęcona postami na bookstagramie, sięgnęłam po książkę Sagera Riley. To była moja pierwsza styczność z autorem.
Z opisu wydawcy:
Kiedy Maggie Holt miała pięć lat, jej rodzice kupili Baneberry Hall: rozległą wiktoriańską rezydencję położoną w lasach Vermont. Zanim minął miesiąc, rodzina uciekła z domu w środku nocy, porzucając w popłochu cały swój dobytek.
Ojciec Maggie na podstawie tej historii stworzył powieść, która szybko stała się bestsellerem. Nawet jeżeli nie wszyscy wierzyli w przerażające wydarzenia i duchy, które w niej opisał…
Dorosła Maggie wraca do Baneberry Hall. Jest zdeterminowana, aby wyremontować i sprzedać posiadłość. Ma również nadzieję, że uda jej się odkryć prawdę o tym, co wydarzyło się 25 lat temu.

Moje refleksje:
Maggie całe życie przeżyła w cieniu Książki (tak też o niej mówi, zawsze wielką literą), pewna, że opowieść ta jest pełna kłamstw. Co takiego kryje się w Domu grozy? Co jest prawdą? Czy ten dom naprawdę jest nawiedzony przez duchy?
Historia toczy się dwutorowo – 25 lat temu, gdy Maggie jest malutka, oraz teraz, gdy jako dorosła kobieta próbuje wyremontować posiadłość. Z każdym kolejnym rozdziałem odkrywamy nowy element układanki, aby wreszcie zrozumieć, jak doszło do tego, że rodzina Maggie uciekła w popłochu, zostawiając za sobą nie tylko dom, ale wszystko, co posiadali…
Ta książka to trochę nie moje klimaty. Nie powiem, wciągnęłam się, ale jako osóbka wielce sceptyczna, duchy do mnie nie przemówiły. Lubię tylko Bezgłowego Nicka i Jęczącą Martę… 😁 Duchy w tej książce jakoś mnie nie przekonały. Nie doszukałam się też powiązania tytułu z książką… Zakończenie mnie zaskoczyło, bo wbrew pozorom, okazało się… takie przyziemne.
Jeśli jednak lubicie historie pełne grozy i tajemnic, ta książka się Wam spodoba.
„Apartament”, Izabela Janiszewska
Z opisu wydawcy:
Nina i Tomasz Engelowie przyjeżdżają do luksusowego hotelu w Karkonoszach na upragniony weekend. Kurort zdaje się wymarzonym miejscem na odpoczynek, do czasu gdy Nina znika bez śladu. Jakby rozpłynęła się w powietrzu…
Zrozpaczony Tomasz próbuje dotrzeć do prawdy, ale szybko przekonuje się, że ta ma wiele odcieni, a wersje wydarzeń poszczególnych świadków znacząco różnią się od tej pamiętanej przez mężczyznę. Komu zaufa, nie będąc pewnym, czy może wierzyć samemu sobie?

Moje refleksje:
Autorka w Posłowiu wspomina o rodzinach zastępczych, które mają być głównym motywem tej książki. Jednak o tym dowiadujemy się dopiero na końcu… A ten koniec trochę jest rozczarowujący, bo gdzieś od połowy książki można wyczuć, co się dzieje z Tomaszem. Niewątpliwie, historia trzyma w napięciu, na dodatek porusza ważny temat. Opowiada o krzywdach, które – wyrządzone w dzieciństwie – kładą się cieniem na całe życie. Ale to całe poszukiwanie Niny, to zagubienie Tomasza – jakoś nie do końca mnie przekonało. Zdecydowanym plusem było słuchanie audiobooka, bo czyta go Filip Kosior, który jest moim ulubionym lektorem.
„Magiczna chwila”, Kristin Hannah
Z opisu wydawcy:
Pewnego jesiennego dnia mieszkańców Rain Valley elektryzuje wiadomość o znalezieniu w parku dziwnego dziecka. Emocje sięgają zenitu, a plotki nie milkną, ponieważ okazuje się, że z kilkuletnią przerażoną dziewczynką nie sposób nawiązać kontaktu. Kim jest dziecko i jak przetrwało samo w leśnej głuszy?

Moje refleksje:
Za każdym razem, gdy sięgam po książkę Hannah, wiem, że pewnie będzie to kolejny wyciskacz łez. Nie wiem, jak ona to robi, ale zawsze mnie wzruszy. Bardzo mi była potrzebna taka historia. Bo to książka o trudnych relacjach, niezwykle trudnym przypadku „wilczego dziecka”, ale także o nadziei i sile miłości. Co prawda zakończenie jest dość przewidywalne (przynajmniej ja miałam nadzieję, że tak to się właśnie skończy), ale cała historia mnie urzekła. Autorka w zdawać by się mogło banalną historię o nieporozumieniach między siostrami, zerwanych więziach i marnotrawieniu miłości, jak to zwykle u niej, wplotła istotny temat – tym razem porwań dzieci. To kolejne miłe czytadło autorki, odpowiednie na długi zimowy wieczór z kubkiem herbaty w dłoni. A że słuchałam częściowo audiobooka, czytanego przez Annę Dereszowską (po Filipie Kosiorze, moja ulubiona lektorka) – to była to uczta dla mojej zbolałej duszy.
„Wotum”, Maciej Siembieda
Cykl: Jakub Kania (tom 3)
Z opisu wydawcy:
9 grudnia 2012 roku dochodzi do zamachu na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Gdyby nie pancerna szyba zainstalowana tuż przed atakiem, największa świętość Polaków przestałaby istnieć. Szyba broni Czarnej Madonny, ale definitor zakonu paulinów upatruje w zamachu aktywności sekty powiązanej z tajemnicą z czasów króla Jana Kazimierza. Do rozwiązania zagadki dyskretnie angażuje Jakuba Kanię – detektywa z IPN. Podjęty przez niego trop prowadzi do opactwa Saint-Germain-des-Prés w Paryżu, a stamtąd do niewielkiej wioski na Opolszczyźnie, gdzie obraz jasnogórski był ukrywany podczas potopu szwedzkiego i gdzie do dziś znajduje się jego wierna kopia. Kopia? Mieszkańcy wierzą, że ich ikona Matki Bożej jest oryginałem…

Moje refleksje:
Klimaty kościelne to nie moja bajka. A jednak znowu autorowi udało się mnie przekonać. Siembieda w mistrzowski sposób połączył fikcję literacką z prawdziwymi wydarzeniami, tworząc historię, od której nie mogłam się oderwać. I co prawda dwie poprzednie części bardziej mnie pochłonęły, to jednak i tu czekałam na rozwiązanie zagadki i cały czas się zastanawiałam, który obraz jest prawdziwy… 😊 No i poczułam coś w rodzaju zawiści, gdy prokurator Kania wrócił do pracy po MIESIĘCZNYM urlopie, a w skrzynce odbiorczej znalazł raptem trochę ponad sto wiadomości… Ja mam tyle po dwóch dniach nieobecnośći…
Niewątpliwie zakupię dwie kolejne części – już nie mogę się doczekać lektury.
A Was naprawdę zachęcam do sięgnięcia po książki autora. Jak to twierdzi kapitan Barska:
“Najlepszym sposobem, aby się o tym przekonać, będzie się o tym przekonać”.
„Dzienniki raka”, Audre Lorde
Sięgnęłam po tę książkę w ramach wyzwania #KameralneCzytanie, polegającym na czytaniu książek z mniejszych wydawnictw.
Ta książka to przejmujący zapis doświadczenia Audre Lorde – lesbijki, feministki, poetki walczącej z niesprawiedliwościami rasizmu, klasizmu, homofobii i seksizmu – z rakiem piersi i mastektomią.

Od czasu powstania tego pamiętnika minęło niemal 50 lat. Chcę wierzyć, że w tym czasie wiele się zmieniło – w terapiach, ale także w postrzeganiu tej choroby.
Audre Lorde dzieli się z nami swoimi doświadczeniami. To niezwykłe świadectwo choroby, walki z rakiem, ale także z wykluczeniem i uprzedzeniami. Niemal z każdej strony warto zanotować jakiś cytat. Ten dziennik ma pomóc innym kobietom w dojściu do zdrowia i wyrażaniu swoich doświadczeń. W zrozumieniu, że można się nie zgadzać na trywializowanie blizn i ukrywanie ich pod silikonowym żelem. Że mastektomia nie jest wstydliwym aktem, który trzeba ukrywać, by chronić wrażliwość innych.
Znam ból i przetrwałam go. Pozostało mi tylko oddać mu głos, podzielić się nim, by mógł się stać użyteczny, żeby się nie zmarnował.
To nie będzie łatwa lektura. Ale naprawdę warto po nią sięgnąć.
„Cieszę się, że moja mama umarła”, Jennette McCurdy
Z opisu wydawcy:
Poruszające wspomnienia jednej z najsłynniejszych dziecięcych aktorek amerykańskich i pełen emocji zapis zmagań dziecka, które wbrew własnej woli zostało wrzucone w środek piekielnej machiny amerykańskiego show-biznesu. “Cieszę się, że moja mama umarła” to przejmująca opowieść o wychodzeniu z zaburzeń odżywiania, uzależnień i toksycznej relacji z przemocową matką, a także o mozolnym odzyskiwaniu kontroli nad własnym życiem.

Moje refleksje:
Jak ja mam ocenić tę książkę? Nie oglądałam seriali, w których grała Jennette. Natomiast przez całą lekturę tej pozycji miałam ochotę rozszarpać jej matkę. Bycie matką jest trudne, wiem to doskonale, bo mam dwoje dzieci. Ale czasem wystarczy, by miłość do dziecka była ważniejsza od swoich marzeń i wizji. Aby to dziecko było najważniejsze.
Matka Net tego nie potrafiła. Przez niemal całą książkę czułam ucisk w sercu, miałam ochotę potrząsnąć tą kobietą, ba, rozszarpać ją, przytulić Jennette, dać jej ciepło i miłość. Jakie to smutne, gdy dziecko marzy tylko o tym, by uszczęśliwiać matkę? Jak matka może powiedzieć dziecku „To przez ciebie znowu zachorowałam. Teraz musisz z tym żyć. Przez ciebie mam raka.”??? Matka, która wpędziła dziecko w anoreksję, a potem w bulimię, która była toksyczna, narcystyczna i przemocowa, zasługuje na potępienie.
Zanotowałam. Moje pisanie unieszczęśliwia mamę. Moje granie sprawia jej radość.
„Poradnik prawdziwej damy. Dobre maniery a morderstwo”, Dianne Freeman
Z opisu wydawcy:
Wiktoriańska Anglia, intrygi, niedopowiedzenia i skrywane tajemnice okraszone poczuciem humoru i nagłymi zwrotami akcji sprawią, że nie będziecie mogli oderwać się od tej historii?
Frances Wynn, hrabina o amerykańskim pochodzeniu, jako wdowa cieszy się wolnością. Wraz z córką wynajmuje dom i przygotowuje się na przyjęcie pod swój dach siostry Lily – która do Londynu ma przybyć z Nowego Jorku.
Jednak życie nie jest usłane tylko różami i wkrótce kobiecie przyjdzie przekonywać inspektora Delaney?a, że nie ma ona nic wspólnego ze śmiercią męża. Co nie przeszkodzi jej oczywiście informować inspektora o szokujących okolicznościach tego wydarzenia. A do tego wszystkiego, nowy, niezwykle pociągający sąsiad George Hazelton okaże się być jedną z dwóch osób, które znają całą prawdę.

Moje refleksje:
Jaka to jest świetna książka. Uwielbiam opowieści z wiktoriańskich czasów, pełne dam i dżentelmenów, eleganckich strojów, wytwornych manier, ale także intryg brytyjskiej arystokracji. A tu dostajemy w pakiecie niemal całe Downton Abbey (jeden z moich ulubionych seriali), tylko kilkanaście lat wcześniej. Na dodatek Frances jest tak cudownie niezależna i łamiąca konwenanse, tak amerykańska wśród tej brytyjskiej gromady, że nie sposób jej nie polubić (czasem o tej niezależności zapomina i potajemnie marzy o męskiej opiece, zwłaszcza, gdy na horyzoncie pojawia się przystojny i szarmancki sąsiad). Bardzo pozytywna książka, zabawna i urocza lektura, idealna na weekend. Czytałam ją z zapartym tchem, ciekawa, czy Frances odkryje zabójcę męża i czy sama drugiego męża znajdzie. Bo czyż nie to było zwykle głównym celem wiktoriańskich dam?
„Poszukiwany ukochany”, Beth O’Leary
Z opisu wydawcy:
Godzina 8:52
Siobhan niecierpliwie czekała na wspólne śniadanie z Josephem. Była zaskoczona, że je zaproponował, bo zazwyczaj spotykają się późnym wieczorem w jej pokoju hotelowym. Śniadanie z Josephem w Walentynki musi coś znaczyć. Tylko… gdzie on się podziewa?
Godzina 14:43
Miranda ma nadzieję, że walentynkowy lunch z Carterem będzie doskonałą okazją, by uczcić jej nową posadę. To dla niej nowy początek i znak, że jej dorosłe życie wreszcie zaczyna się układać: od pięciu miesięcy spotyka się z Carterem i ich związek zaczyna wyglądać naprawdę poważnie. Tylko… dlaczego jeszcze go nie ma?
Godzina 18:30
Joseph Carter zgodził się udawać chłopaka Jane na przyjęciu zaręczynowym jej koleżanki. Nie znają się długo, ale ich przyjaźń szybko stała się najjaśniejszą stroną jej nowego życia w Winchester. Joseph przyrzekł, że tego wieczoru przybędzie jej z odsieczą. Tylko… dlaczego nigdzie go nie widać?
Poznajcie Josepha Cartera. Jeśli tylko uda wam się go znaleźć.

Moje refleksje:
To książka z tych zaskakujących. Jak o niej napisać, żeby nic nie zdradzić? Przez 2/3 powieści miałam ochotę 1) rzucić ją w kąt, 2) nakrzyczeć na te naiwne dziewczyny, 3) udusić Josepha, który wydawał się płytki, nieszczery i niesłowny. A wtedy właśnie autorka przypuściła atak na moje uczucia i odkryła prawdę, która wywołała u mnie – może nie potoki łez, ale na pewno ogromne wzruszenie. Na koniec chciałam już tylko ich wszystkich przytulić…
To opowieść zaskakująca. Pełna ciepła. Miłości. Umiejętności wybaczenia. To książka bardzo smutna, która na pewno Was wzruszy. Tylko dotrwajcie do końca…
„Mona”, Bianca Bellova
Po książkę sięgnęłam w ramach znanego Wam już wyzwania #KameralneCzytanie, czyli czytanie książek małych wydawnictw. Nie rozczarowałam się, bo to książka zaskakująca.
Z opisu wydawcy:
Mona.
Dziewczynka zajadająca się malinowymi makaronikami. Przyjaciółka wołu o imieniu Mun. Dojrzała kobieta, która nie chce chować włosów pod chustą. Matka syna, który z nią nie rozmawia. Żona męża, który jej nie dotyka. Pielęgniarka w szpitalu powoli pożeranym przez rozrastającą się dżunglę.
Bianca Bellová umiejscowiła swoich bohaterów w niedookreślonym czasie i przestrzeni, w świecie tajemniczym, nienazwanym, choć nasuwającym wiele realnych skojarzeń.

Moje refleksje:
Książka nie jest długa, ale przejmująca. Dzieje się w różnych czasach, poznajemy Monę jako dziecko i jako pielęgniarkę – obserwujemy ją na kilku etapach jej życia. Ani mąż ani syn jej nie doceniają – chociaż Mona twierdzi, że Kamil to dobry mąż, bo jej nie bije ani nie bierze siłą. Świat wokół niej jest nieprzyjazny, pełen zakazów dla kobiet, zdominowanych przez religię i mężczyzn. Czy to Bałkany, czy Azja, a może Ameryka Południowa – nie wiadomo. Mona się na to nie zgadza, dąży do czegoś więcej: do miłości i wolności, a jej bunt przyjmuje postać drobnych gestów – nienoszenie chusty na głowie, praca po godzinach na oddziale, na którym pracować jej zakazano. Podobnie jak Adam / Hani, który pragnie miłości, ale przede wszystkim pragnie po prostu żyć…
To bardzo poruszająca książka.

Autorka: Joanna Tkacz
Kreatywna Asystentka. Pani od Worda. Wyborna Czytelniczka.
Asystuję prezesom zarządów, z pasją wykonując zadania administracyjne i operacyjne.
Podsuwam ciekawe rozwiązania w pracy asystentek i sekretarek.
Rozwiązuję problemy z Wordem, opowiadając historie o Pani od Worda.
Wyszukuję inspirujące książki i dzielę się wrażeniami, jakie we mnie pozostawiły. Co miesiąc publikuję recenzje z przeczytanych książek.
Podobało Ci się?
Jeśli chcesz przeczytać inne moje recenzje książek, zajrzyj do mojego bloga.
Spodobały Ci się moje recenzje książek? Możesz mi postawić wirtualną kawę.