Jakie recenzje mam dla Was w tym miesiącu?
Lipiec lipiec i po lipcu. Co kryje moja półka z książkami? Mam wrażenie, że nie zrobiłam nic ciekawego (pewnie przez covid…) i tylko zmarnowałam czas…
Na szczęście przeczytałam kilka książek, o których mogę Wam opowiedzieć. W ręce wpadły mi też inne, ale szkoda na nie słów. Ciekawa jestem, czy znajdziecie coś dla siebie.
„Zanim zniknęła”, Lisa Gardner
Bardzo lubię styl Lisy Gardner, przeczytałam niemal wszystkie jej książki. Nic dziwnego zatem, że sięgnęłam po pierwszy tom z zapowiadanej nowej serii. Tym razem główna bohaterka nie jest policjantką, nie jest prywatnym detektywem. Frankie Elkin to samotna kobieta borykająca się z problemem alkoholowym, która zajmuje się odnajdywaniem zaginionych osób.
„Kiedy policja daje za wygraną, ludzie zaczynają powoli zapominać, a media tracą zainteresowanie, Frankie pojawia się i zaczyna szukać. Nie dla pieniędzy czy sławy.”
Tym razem przybyła do Bostonu, aby odnaleźć Angelique Badeau, haitańską nastolatkę.
„Jaka to straszna rzecz stracić dziecko, o którym prawie nikt na świecie nie wie, że zaginęło. Czy właśnie dlatego to robię? Bo nie mogę znieść myśli, że czyjeś życie nie ma znaczenia?”
Czy jej opowieść mnie przekonała? Nie wiem. Trochę zbyt łatwo jej wszystko przyszło, znalezienie pracy, mieszkania, znajomych i przyjaciół… Do tej pory Frankie znalazła czternaście osób, jednak do każdej z nich dotarła za późno. Czy tym razem historia skończy się szczęśliwie? Musicie przekonać się sami. Lektura nie zapadła mi bardzo w pamięć, ale i tak miło spędziłam przy niej czas.
Książka jest dostępna na Legimi.
„Długa noc”, Wojciech Chmielarz
Wiele lat minęło, odkąd czytałam książki o komisarzu Mortce. Przyznam z bólem, że prawie nie pamiętałam tej postaci. Najnowszą książkę Chmielarza zdominowała pandemia, polityka oraz LGBT.
Cała historia dzieje się w ciągu jednej nocy, co samo w sobie jest tak mało prawdopodobne, że aż śmieszne. Mnogość wątków zupełnie nie zrozumiała, wymieszanie czasów, które zwykle bardzo lubię, tym razem było tak zagmatwane, że ciężko mi się było połapać. Wielostronicowe opisy rozgrywek w COD, dla mnie całkowicie obce i niezrozumiałe. A na dodatek fatalna wręcz redakcja i błędy, literówki, które nie mają prawa się zdarzać.
Rozczarowałam się…
Książka jest dostępna na Legimi.
„Król szczurów”, James Clavell
Gdy byłam nastolatką, niemal każde wakacje, a przynajmniej ich część, spędzałam na działce. W domku było trochę książek, które czytałam co roku. 🙂 Nie było czytników ani Legimi, zaczytywałam się więc książkami, które miałam na miejscu. Jedną z tych książek był właśnie „Król szczurów”.
Gdy zobaczyłam go na półce Legimi, nie mogłam się oprzeć (nawet jeśli jest tylko w wersji audio). II wojna światowa kojarzy się nam z innymi obozami i innymi warunkami. My, Europejczycy, czasem zapominamy, że walki toczyły się też na wschodzie, a japońskie obozy jenieckie były równie koszmarne, co nazistowskie.
Z opisu:
W 1941 roku, 17-letni James Clavell, został wysłany na wojnę do Malezji. Przez wiele miesięcy ukrywał się w tropikalnej dżungli, żył w malezyjskiej wiosce.
Schwytany przez Japończyków trafił do obozu jenieckiego Changi w pobliżu Singapuru. Ze 150 tysięcy więźniów, którzy tu trafili, przeżyło zaledwie 10 tysięcy. Pozostałych wykończyły głód i tropikalne choroby. Clavell przeżył. I właśnie to obozowe doświadczenie stało się kanwą jego debiutanckiej powieści.
Dylematy, jak pozostać człowiekiem i zachować godność, jak przeżyć, jak pozostać przyjacielem, w tych całkowicie ekstremalnych warunkach, poruszają do łez. Przywiązałam się do bohaterów tak bardzo, że żal mi się było z nimi rozstawać.
“W dzień zazwyczaj było jeszcze znośnie. Mogłeś nie myśleć o dawnym życiu, o jego podstawowej treści – o jedzeniu, kobietach, domu, jedzeniu, o jedzeniu, kobietach, jedzeniu. Za to noc była niebezpieczna. Bo nocą zaczynałeś marzyć. Marzyć o jedzeniu i kobietach. O swojej kobiecie. Wkrótce marzenia pochłaniały bardziej niż czuwanie i nieostrożni zaczynali śnić na jawie, a wtedy dzień stapiał się z nocą, a noc z dniem. Potem była już tylko śmierć, spokojna, łagodna. Umrzeć było łatwo. Żyć znaczyło cierpieć.”
Bardzo polecam.
„Zielone światła. Autobiografia”, Matthew McConaughey
Z opisu:
“Nagrodzony Oscarem aktor z chwilami szokującą szczerością mówi o sobie i pełnym zwrotów akcji życiu. Opowiada o przemocy w dzieciństwie, barwnej rodzinie, wychowaniu w głębokim Teksasie, pierwszych rolach filmowych i mozolnym pięciu się na szczyt kariery. Życie porwało go ze Stanów do Australii, gdzie spędził rok w bardzo dziwnym domu, do Mali, gdzie w wiosce Dogonów musiał zmierzyć się z zapaśniczym czempionem, i do Peru, gdzie pływał w Amazonce. W czasie tych podróży wiele przeżył i jeszcze więcej pojął. W Zielonych światłach dzieli się więc mądrością i uczy, jak czerpać z życia więcej satysfakcji.”
Gdy zamykam oczy, widzę Matthew McConaughey w takich filmach jak „Jak stracić chłopaka w 10 dni” – słodki blondynek, uwodzący niemal każdą kobietę. Albo mój ulubiony Jack Brigance z „Czasu zabijania”. Potem przypominam sobie „Witaj w klubie”. I wreszcie zaczynam oglądać serial „Detektyw”. I widzę, jak długą drogę przeszedł.
Wiedzieliście, że aktor celowo zrezygnował z ról komediowych, bo zapragnął grać w poważnych produkcjach? Naraził się tym samym na dwa lata bezrobocia. Ale dopiął swego. W książce „Zielone światła” odkryjecie wiele intrygujących historii. Może trochę za dużo w niej mentorstwa i tych „zielonych świateł”, ale przeczytajcie ją, bo jest naprawdę ciekawa.
„Ostatni gwóźdź”, Stefan Ahnhem
Fabian Risk powrócił! Dunja powróciła.
Pierwsze 4 tomy serii wciągnęły mnie tak, że pochłonęłam je w kilkanaście dni. Piąta część była mroczniejsza. A ta…
Kim Sleizner ma się świetnie. Próbuje dorwać Dunję, Dunja próbuje dorwać jego. Komu się uda? Fabian pogrążył się w tak czarnej rozpaczy, że chyba nie ma dla niego ratunku… Próbuje rozwikłać zagadkę, ale czy będzie w stanie?
„Bo tylko tam, w bezsennej czarnej otchłani, znajdował chwilę ukojenia”.
Trzeba przyznać, że takie jednoosobowe działania są mało realne i prawie niemożliwe… Trochę się rozczarowałam, niestety, chociaż seria o Fabianie Risku jest jedną z najlepszych, jakie czytałam w ostatnich latach.
„Nie ma jak przyszłość”, Michael J. Fox
Kto nie zna Marty’ego McFly z filmów „Powrót do przyszłości”? Pewnie trudno znaleźć taką osobę. Michael J. Fox, odtwórca tej roli, od ponad 30 lat zmaga się z chorobą Parkinsona. Mimo to nie poddaje się – gra, jeśli tylko zdrowie mu na to pozwala (zasłynął nieprawdopodobną wręcz rolą adwokata w serialu „Żona idealna”, jednym z lepszych prawniczych seriali, jakie oglądałam. Rola, obliczona na „gościnny występ w jednym odcinku” rozciągnęła się na 4 sezony…)
Michael J. Fox jest też aktywistą – razem z żoną Tracy założył fundację, która w ciągu niecałych 20 lat istnienia przekazała na cele badawcze miliard dolarów.
Jego autobiografia to zapis walki z chorobą, miłości, przyjaźni, nadziei. To niesłychany obraz woli życia i nie poddawania się, nigdy. Nawet wtedy, gdy guz rdzenia kręgowego prawie go sparaliżował. Gdy jeden nieuważny krok doprowadził do paskudnego złamania.
Nie miałam pojęcia, że choroba parkinsona oznacza też utratę pamięci, dezorientację, urojenia i demencję. Że każdy krok może być groźny i niebezpieczny. Michael J. Fox otworzył mi oczy na chorobę, ale też na sposoby radzenia sobie z trudnościami i tego, że warto być optymistą, zawsze, mimo wszystko.
„Prawda wygląda tak, że nie chcę żyć w ten sposób, ale pogodziłem się z tym, że tak właśnie żyję. Na każdą pełną niebezpieczeństw wyprawę na drugi koniec pokoju, gdy moje leki nie działają i stawiam kroki niepewnie i przypadkowo, przypadają chwile, kiedy to wszystko znika.”
Autorka: Joanna Tkacz
Kreatywna Asystentka. Pani od Worda. Wyborna Czytelniczka.
Asystuję prezesom zarządów, z pasją wykonując zadania administracyjne i operacyjne.
Podsuwam ciekawe rozwiązania w pracy asystentek i sekretarek.
Rozwiązuję problemy z Wordem, opowiadając historie o Pani od Worda.
Wyszukuję inspirujące książki i dzielę się wrażeniami, jakie we mnie pozostawiły.
Podobało Ci się?
Jeśli chcesz przeczytać inne moje recenzje poradników, zajrzyj do mojego bloga.
Spodobały Ci się moje recenzje książek? Zapisz się na Newsletter. Możesz mi też postawić wirtualną kawę.